Potyczka handlowa z Ukrainą zaszła za daleko.

Mimo, że Polska była największym wsparciem dla Ukrainy w pierwszych dniach wojny, teraz administracja Zełenskiego próbuje nas szantażować pozwem do WTO (Światowej Organizacji Handlu) oraz embargiem na polskie produkty. Jak to możliwe?

Dnia 15 września br. Komisja Europejska nie przedłużyła embarga na ukraińskie zboże dla pięciu krajów, w tym Polski – my natychmiast wprowadziliśmy zakaz na własną rękę. Wywołało to gwałtowną reakcję. W poniedziałek Ukraina poinformowała o złożeniu skargi do Światowej Organizacji Handlu (WTO) na Polskę, Węgry i Słowację w związku z przedłużeniem przez te kraje zakazu importu ukraińskiego zboża.

Kaczka zapowiada embargo

We wtorek ukraiński wiceminister gospodarki i handlu Taras Kaczka w rozmowie z „Rzeczpospolitą” zasygnalizował z kolei, że w ciągu kilku następnych dni Ukraina wprowadzi embargo na polską cebulę, pomidory, kapustę i jabłka. W środę Kaczka zaznaczył jednak, że wprowadzenie ukraińskiego embarga to ostatni punkt planu działań i spodziewa się, że nie zostanie ono wprowadzone. Zapewnił, że pierwszym punktem planu Ukrainy jest znalezienie porozumienia z Polską.

W reakcji na polski zakaz importu zbóż Kijów zapowiedział nałożenie sankcji na jabłka, kapustę, pomidory i cebulę. Jak podkreślają eksperci rynkowi oraz sami producenci, skala sprzedaży tych produktów do Ukrainy jest tak mała, że ukraiński odwet nie będzie odczuwalny.

Wielki ukraiński biznes forsuje swoje

W tym sporze niby chodzi o kontrolę tranzytu zboża przez Polskę. Docelowym miejscem jest Unia Europejska. Jednak przed wprowadzeniem zakazu napływ zbóż i rzepaku destabilizował nasz rynek i spychał ceny do poziomu uderzające w polskich rolników. Tu warto przypomnieć, że w Polsce rolnictwo jest bardzo rozdrobione, natomiast w Ukrainie dominuje duża koncentracja tego rynku – dominują tam wielkie podmioty, zarówno zagraniczne jak i w posiadaniu ukraińskich oligarchów, którzy nielegalnie zalewali nasz rynek.

NIK potwierdza – zboże jest zanieczyszczone

W tym kontekście warto sobie zadać pytanie: skoro zboże z Ukrainy jest tanie, to może wato je kupować? Z raportu NIK wynika, że „na 73 próbki importowanego zboża w 17 stwierdzono występowanie salmonelli, w innych 17 — pestycydów, w 11 GMO a w sześciu — miotoksyny. W innych znajdowano też rtęć, kadm, ołów i żelazo”. Zatem z Ukrainy płynie w dużej części zboże zanieczyszczone i nie spełniające norm. Tu przypomnę, że wiosną była afera ze „zbożem technicznym”, czyli syfem, którego nie powinno się podawać nawet zwierzętom, ale lokalni (polscy) krętacze tak zakombinowali, że towar trafił do firm produkujących żywność. Prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo.

Zełenski przegiął

Wołodymyr Zełenski zabrał głos w debacie generalnej 78. Sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych i zasugerował, że niektóre kraje „pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora”. To podła próba przedstawienia nas jako (nieświadomych) sojuszników Rosji. Moim zdaniem Zełenski zdecydowanie się zagalopował. Tylko przypomnę, że Ukraińcy dostali od nas mnóstwo broni i wsparcie militarne podczas, gdy inne kraje dopiero debatowały czy warto. Przyjęliśmy miliony imigrantów, którzy dostali 500+, emerytury, opiekę medyczna, darmowe szkoły, uczelnie i inne świadczenia. Pym tym wszystkim, administracja Zełenskiego potrafi z czymś takim wyjechać? Ręce opadają.

Autor

Redaktor

Podobne wpisy

Skomentuj