Na środową decyzję w sprawie stóp procentowych czekaliśmy rekordowo długo – do 18:35, co czyni ją najpóźniej ogłoszoną decyzją monetarną RPP w historii. Możliwe, że było to efektem konfliktu wewnątrz Rady Polityki Pieniężnej. Trzech członków RRP: Ludwik Kotecki, Przemysław Litwiniuk i Joanna Tyrowicz domagają się realizacji mandatu NBP, czyli walki o niższą inflację. Pozostała część, włącznie z prezesem Adamem Glapińskim, być może chciała pokazać, że i tak postawią na swoim i nie podniosą stóp, przez co pokażą swoją siłę. Obawiam się, że irracjonalna polityka monetarna jest efektem mentalnych przepychanek, a nie bazuje na danych.
Przedstawię kilka cytatów wspomnianych członków RPP, którzy opowiadają się za aktywnym przeciwdziałaniem inflacji i tym samym realizacją mandatu NBP.
Zdaniem Joanny Tyrowicz NBP nie realizuje celu
Joanna Tyrowicz po październikowym posiedzeniu RPP ogłosiła, że komunikat ogłoszony przez NBP był „mało prawdziwy”. Tyrowicz napisała: „RPP nie podejmuje działań niezbędnych dla zapewnienia stabilności makroekonomicznej i finansowej, w tym przede wszystkim w celu ograniczenia ryzyka utrwalenia się podwyższonej inflacji”.
Adamowi Glapińskiemu i innym członkom Rady, którzy zostali wybrani przez Zjednoczoną Prawicę to się nie spodobało, co skutkowało grożeniem zgłoszenia sprawy do prokuratury. Jak widać, partyjna wojna przeniosła się na grunt naszego banku centralnego, który z założenia ma być… apolityczny i realizować w pierwszej kolejności cel inflacyjny. Aż przykro na to patrzeć.
Joanna Tyrowicz dla Rzeczpospolitej (z 24 października) mówiła:
„Problem polega na tym, że RPP przegapiła wiele okazji do zacieśnienia polityki pieniężnej oraz do zmiany komunikacji. W konsekwencji oczekiwania inflacyjne są koszmarnie wysokie, a wynikająca z nich realna stopa procentowa tak samo niska, jak w okresie sprzed pierwszej podwyżki stóp. To oznacza w praktyce, że kredytobiorcy ponoszą wyższe koszty, ale pożądanych efektów nie ma. RPP musi odzyskać wiarygodność i realnie walczyć z inflacją.”
Wyższe stopy procentowe budzą obawy o wzrost bezrobocia. Joanna Tyrowicz ma podobne zdanie do mnie:
„Argument wzrostu bezrobocia jest, proszę mi wybaczyć dosadność, bałamutny. Jasne, że obecnie ono jest historycznie niskie, więc jakiś niewielki wzrost może się przydarzyć. To nie będzie jednak coś, co mogłoby uzasadnić zatrzymanie podwyżek stóp procentowych.”
Kolejny cytat dobrze ilustruje po co NBP ma być niezależny politycznie.
„Koszty błędów polityki gospodarczej obciążają gospodarstwa domowe, bo nie ma nikogo innego poza obywatelami. A koszty zaniechania walki z inflacją byłyby dla gospodarstw domowych znacznie większe niż koszty tej walki. Na stole nie ma w praktyce opcji „nie robimy niczego i samo zrobi się lepiej”. Jedyny wybór, jaki mamy, to pomiędzy opcją „podnosimy stopy, więc przez jakiś czas część gospodarstw domowych będzie miała trochę trudniej” oraz opcją „nie podnosimy stóp i wszystkie gospodarstwa domowe będą miały dużo gorzej przez dużo dłużej”. Właśnie po to Rada Polityki Pieniężnej jest niezależna, żeby mogła pominąć aspekt polityczny i uczciwie zadbać o żywotny interes wszystkich, eliminując ryzyko trwale wysokiej inflacji osłabiającej gospodarkę przez wiele lat.”
Pełna zgoda, dobrze, że mamy już w RPP osoby, które rozumieją wagę niskiej inflacji dla rozwoju gospodarczego.
Ludwik Kotecki ma niestandardowe pomysły na walkę z inflacją
Pod koniec sierpnia prof. Kotecki przytomnie ostrzegał przed rosnącą inflacją:
„Niestety jest tak, że inflacja nam rośnie. Mówię o tym od dłuższego czasu – inflacja nie jest przejściowym zjawiskiem, nie jest też zjawiskiem, które będzie się nam obniżało. Boję się bardzo o początek przyszłego roku – ciągle uważam, że inflacja może nam wystrzelić powyżej 20%”.
Wygląda na to, że niestety te przewidywania się sprawdzają. Członek RPP ma jednak inny pomysł na walkę z inflacją bez podnoszenia stóp procentowych.
„Podwyżki stóp z jednej strony, ale z drugiej strony chyba warto – bo tu pole manewru może być coraz mniejsze, jeśli chodzi o stopy procentowe, nie możemy spowodować katastrofy u kredytobiorców i instytucji – rozważyć pomysł antyinflacyjnych obligacji emitowanych przez NBP. Myślę, że do tego pomysłu należy wrócić i mam nadzieję, że wrócimy na najbliższym posiedzeniu RPP”.
Faktycznie takie emisje mogłoby zachęcić społeczeństwo do oszczędzania bez utrudniania życia kredytobiorcom, co oczywiście nie wyklucza mniejszych lub większych podwyżek.
Przemysław Litwiniuk nie bierze jeńców
Prof. Przemysław Litwiniuk 7 października w TVN24 pytany o podział w Radzie na jastrzębi i gołębi powiedział: „Stosunek do naszego celu, który zobowiązaliśmy się w przysiędze realizować może być jeden, tutaj nie można się dzielić na gołębi czy jastrzębi, tylko na kręgowców i bezkręgowców”.
Przemysław Litwiniuk również mówił o ograniczeniach, które są nakładane na członków RPP: „Członek Rady Polityki Pieniężnej może wejść do centrali NBP tylko raz w tygodniu”. „W ciągu końcówki 2021 i na początku 2022 doszło do poważnych zmian ograniczających swobodę funkcjonowania członków RPP”. Jeśli takie działania mają miejsce, to z pewnością nie można nazwać tego działaniem na rzecz podejmowania najlepszych decyzji dla naszego kraju.
NBP wcale nie zmierza do celu
Zgodnie z nową projekcją, inflacja wróci do celu NBP (1,5-3,5%) dopiero w 2025 roku! Bierność w tych warunkach sprawia, że silnie kotwiczone są oczekiwania inflacyjne. O czym mowa?
Ludzie coraz bardziej tracą zaufanie do polskiego pieniądza i oczekują inflacji, to może jeszcze bardziej ją przyśpieszać. Wynika to z fakt, że oczekując inflacji:
- wydajemy na zapas
- nie oszczędzamy
- domagamy się podwyżek.
Te działania są racjonalne w skali mikro, ale w skali makro napędzają inflację. Obowiązkiem władz jest prowadzenie wiarygodnej polityki monetarnej, która odkotwiczy te oczekiwania. Chodzi o to, żeby ludzie uwierzyli, że inflacja będzie spadać, ale do tego trzeba wiarygodności i działań. Do tego potrzeba konsekwencji i wiarygodności.
Co należałoby zrobić?
Przy przyśpieszającej inflacji i dalszych oczekiwaniach przyśpieszenia dynamiki cen oraz spadku zaufania do polskiego pieniądza nie ma wyboru – stopy należy systematycznie, delikatnie podnosić, komunikując, że podwyżki będą trwały, aż inflacja nie zacznie spadać. W przeciwnym razie, gdy oczekiwania inflacyjne się zakotwiczą na wysokich poziomach, będzie trzeba podnieść stopy drastycznie bardziej – to dopiero byłaby katastrofa.
Zagrożenie dla kredytobiorców
To co teraz robi NBP, być może jest próbą przeczekania inflacji, bez drastycznych ruchów do wyborów, jednak niesie to za sobą ryzyko wielu lat z podwyższoną inflacją, która będzie skutkowała wyższymi stopami procentowy przez dłuższy czas – to źle dla kredytobiorców, którzy zwykle myślą, że brak podwyżek dziś, to dla nich dobra informacja. Jeśli spłacisz kredyt w ciągu kilku kwartałów to być może tak, ale w długim terminie, niekoniecznie.
Przypadek USA
W latach 70 w USA również notowano podwyższoną inflację (ok. 10%) na skutek szoków naftowych (embargo Arabii Saudyjskiej za wsparcia Izraela). Z chwilowym osłabieniem, ciągnęła się do końca dekady. Udało się ją zwalczyć, dopiero po poniesieniu stopy procentowej do poziomu ok. 16%, czyli o ok. 5 punktów procentowych ponad inflację! Była to cena za zbyt późne działania i zakotwiczenie oczekiwań inflacyjnych, zatem nie ma co tu zwlekać.
Czarna linia – nominalna stopa procentowa. Czerwona linia – inflacja. Niebieska linia realna stopa procentowa. Źródło: https://www.longtermtrends.net/real-interest-rate/
Polityka monetarna została zaostrzona zdecydowanie za kadencji Paula Volckera w Fed, podczas prezydentury najpierw Jimmie’go Cartera, a następnie Ronalda Reagana. Proces odkotwiczania oczekiwań inflacyjnych był trudny. Odbił się również negatywnie na zadłużonych w dolarze krajach Ameryki Łacińskiej oraz m. in. Polsce, która na początku lat 80 ogłaszała bankructwo polegające na odraczaniu płatności odsetkowych.
Zatem podsumowując: inflacji nie należy lekceważyć, ponieważ niezwalczana może drenować naszą siłę nabywczą przez lata. Ostrzegałem o tym już w czerwcu 2021 roku, gdy inflacja wynosiła ok. 5%. Dziś inflacja jest podwyższona również przez ceny surowców, ale oczekiwania kotwiczą się na jeszcze wyższych poziomach. Co więcej, pamiętajmy, że kryzys surowcowy jest dla nas szczególnie dotkliwy przez słabego złotego, który jest skutkiem między innymi drastycznie ujemnych realnych stóp procentowych.