Jutro poznany kolejną decyzję NBP w sprawie stóp procentowych. Przypomnę, że we wrześniu nasz bank centralny zszokował potężną obniżką o 0,75 pp. co wielu odebrało jako prezent wyborczy dla PiS.
W październiku stopy też poszły w dół, ale o 0,25 pp. Posiedzenie listopadowe będzie bardzo ciekawe, bo odbywa się już po wyborach, które PiS realnie przegrało. Co prawda po orędziu prezydenta Dudy widać, że PiS nie daje za wygraną, ale szansę na zachowanie władzy mają niewielkie.
Aktualnie główna stopa procentowa wynosi 5,75%. Rynek jeszcze przed wyborami wyceniał zejście w okolice 4% w połowie 2024 roku, jednak teraz spodziewane są poziomy bliżej 5%.
Ktoś zada pytanie: czemu ma to związek z wyborami?
Teoretycznie NBP jest niezależny od rządu.
W ustawie z dnia 29 sierpnia 1997 r. o Narodowym Banku Polskim przeczytamy;
Art. 3. 1.Podstawowym celem działalności NBP jest utrzymanie stabilnego poziomu cen, przy jednoczesnym wspieraniu polityki gospodarczej Rządu, o ile nie ogranicza to podstawowego celu NBP.
Z kolei w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej znajdziemy zapis:
Art. 227. Narodowy Bank Polski
1. Centralnym bankiem państwa jest Narodowy Bank Polski. Przysługuje mu wyłączne prawo emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej. Narodowy Bank Polski odpowiada za wartość polskiego pieniądza.
4. Prezes Narodowego Banku Polskiego nie może należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej nie dającej się pogodzić z godnością jego urzędu.
Zatem formalnie nie może być powiązań decydentów NBP z rządem, jednak 3 członków RPP (ciała decyzyjnego NBP) wybiera sejm, 3 senat i 3 prezydent, zatem ciężko uniknąć jakiegokolwiek upolitycznienia.
Rynek postrzega NBP jako upolityczniony
To, że NBP był i jest upolityczniony nie jest jedynie opinią obserwatorów – sam rynek stopy procentowej tak postrzega nasz organ. Gdy wygrała opozycja, oczekiwania obniżek zdecydowanie się zmniejszyły. Dlaczego?
Stopa procentowa ma pływ na gospodarkę ogólnie. Niższe stopy procentowe napędzają popyt na kredyt, tym samym wydatki i finalnie wzrost PKB – czyli gospodarkę ogólnie. Zatem dla rządu lepsze są co do zasady niższe stopy procentowe, niż wyższe. Co więcej, koszt obsługi długu publicznego jest niższy przy niższych stopach, ponieważ referencyjna stopa procentowa wpływa na oprocentowanie nowych emisji obligacji państwa.
Zatem zwykle rząd patrzy przychylnym okiem na bank centralny, który nieco przemknie oko na inflację i trzyma niższe stopy, niż powinno to mieć miejsce, ponieważ to napędzą krótkoterminową koniunkturę, a w demokracji politykom zwykle tylko o taką perspektywę chodzi.
Dlatego właśnie posiedzenie w tym tygodniu będzie bardzo interesujące. Czy NBP będzie nadal obniżał stopy? Przecież odczyt inflacji za październik (6,5%) daje ku temu furtkę zgodnie z ich dotychczasową postawą. Czy może zatrzyma się, żeby próbować nieco popsuć koniunkturę „Tuskowi” na początek? Pożyjemy, zobaczymy.
Moim zdaniem taki delikatny, zdrowy konflikt między rządem a NBP w tym kontekście ma sens. Może w końcu nasz bank centralny skupi się na celu inflacyjnym, do którego pilnowania został powołany.