Europejski lider wzrostu – streszczenie książki i moja opinia

Europejski lider wzrostu – streszczenie książki i moja opinia

Książka prof. Marcina Piątkowskiego Europejski lider wzrostu. Polska droga od ekonomicznych peryferii do gospodarki sukcesu w dużej mierze opiera się na koncepcji społeczeństw oligarchicznych i inkluzywnych (definicje pojawią się za chwilę). Zgodnie z tym podejściem podkreśla rolę instytucji w rozwoju gospodarczym danego kraju. Idea, że to instytucje włączające i wyłączające determinują wzrost gospodarczy państw została zaczerpnięta z pracy Acemoğlu, Johnsona i Robinsona. Książka Dlaczego narody przegrywają. Źródła władzy, pomyślności i ubóstwa została przetłumaczona na język polski, dlatego polski czytelnik może się z nią łatwo zapoznać. Przez zdecydowaną większość historii społeczeństwo w naszym kraju było typowo oligarchiczne, nie tworzyło instytucji włączających. Takie warunki utrzymywały się mniej więcej od 1500 do 1939 roku.

Jak dowodzi autor, aby wyrwać kraj z oligarchicznych struktur, najczęściej potrzebny jest zewnętrzny wstrząs. Wewnętrzne wstrząsy (np. rewolucje) również mogą być katalizatorem zmian i są kraje, które w ten sposób się zreformowały, chociażby Francja, Anglia czy Holandia. Jednak zdecydowana większość do zmian potrzebuje wstrząsu zewnętrznego. Piątkowski dowodzi, że w przypadku Polski była to II wojna światowa oraz komunizm. Komunizm odebrał ludziom wolność i doprowadził do katastrofy gospodarczej – pisze autor publikacji. Jednak był katalizatorem zmiany instytucji postfeudalnych, które przez wieki uniemożliwiały Polsce rozwój. Zostały one zastąpione przez społeczeństwo egalitarne, relatywnie równomiernie wykształcone, przez co możliwy był awans społeczny niższych warstw. Dzieci chłopów i robotników mogły uzyskać wykształcenie, dzięki czemu po roku 1989, po obaleniu komuny, Polska mogła zacząć pisanie swojej historii gospodarczej od nowa, w zupełnie innym systemie społeczno-gospodarczym.

Zaraz po upadku PRL-u Polska znajdowała się w fatalnej sytuacji, była jednym z najbiedniejszych krajów w Europie. Statystyczny Polak zarabiał około 10% przeciętnej pensji Niemca. Po uwzględnieniu niższych cen w kraju i tak siła nabywcza Polaka nie przekraczała 1/3 siły nabywczej mieszkańca Niemiec. Polacy zarabiali mniej niż mieszkańcy Gabonu, Ukrainy czy Surinamu.

Zanim przejdziemy do omówienia dalszych aspektów, zdefiniujmy, czym są inkluzywne i oligarchiczne instytucje. Inkluzywne instytucje polityczne umożliwiają udział we władzy szerokim warstwom społecznym, jest zapewniony pluralizm oraz na polityków nakładane są ograniczenia, które gwarantują praworządność. Występuje również w pewnym zakresie centralizacja polityczna, która daje państwu możliwość egzekwowania prawa. Inkluzywne instytucje gospodarcze zapewniają bezpieczeństwo własności prywatnej, praworządność, funkcjonowanie rynku oraz wsparcie państwa w zakresie usług publicznych i regulacji. Otwarte rynki są stosunkowo dostępne dla małych przedsiębiorstw, występuje swoboda zawierania umów, jest powszechny dostęp do edukacji i równe szanse dla zdecydowanej większości obywateli.

Oligarchiczne instytucje polityczne konsolidują władzę w rękach nielicznych, występują tylko niewielkie jej ograniczenia oraz niewielkie narzędzia kontroli. W ramach oligarchicznych instytucji gospodarczych występuje słaba praworządność, brak lub niska egzekwowalność prawa i porządku. Nie są respektowane prawa własności, występują wysokie bariery wejścia dla małych przedsiębiorstw oraz bariery prawne lub inne, które uniemożliwiają swobodne funkcjonowanie rynków. Występują monopole i uprzywilejowane grupy.

Bogate państwa mają instytucje inkluzywne, są demokracjami i panuje ustrój rynkowy. Wyjątkami mogą być kraje zasobne w ropę naftową.

Za pomocą teorii, na którą powołuje się prof. Piątkowski za Acemoğlu i Robinsonem, można wytłumaczyć różnice w rozwoju Zachodu i Wschodu Europy. Punktem zwrotnym w historii miała być epidemia dżumy w 1348 roku, która zmniejszyła populację Europy o 1/3. Na Zachodzie, który był silniej zaludniony, z większą urbanizacją, wstrząs przełożył się na wzrost siły przetargowej chłopów i kupców, przez co mogli wywalczyć bardziej inkluzywne instytucje. W Europie Środkowo-Wschodniej, ze względu na znacznie niższą pozycję społeczną chłopstwa i słabość kupców, szlachta zdołała umocnić swoje wyzyskujące instytucje. W ten sposób Europa Środkowo-Wschodnia pod butem szlachty przestała się rozwijać gospodarczo, a Zachód miał dzięki temu lepsze warunki do tworzenia bogatszego i bardziej egalitarnego społeczeństwa. Warto wspomnieć, że na naszych terenach czarna śmierć zebrała dużo mniejsze żniwo niż na zachodzie Europy. Niektórzy badacze są zdania (Skodlarski 2013), że dżuma praktycznie ominęła Polskę, przez co jej wpływ na zmiany społeczne był niski.

hełm i miecz

W Polsce panuje przekonanie, że XVI wiek był naszym złotym wiekiem. Faktycznie Polska była jednym z większych i najbardziej zaludnionych krajów w Europie. Nasze terytorium przekraczało 800 tys. kilometrów kwadratowych, populacja liczyła 8 mln osób. Kraj rozpościerał się od Morza Bałtyckiego niemal do brzegów Morza Czarnego. Uniwersytet Jagielloński w Krakowie został założony w 1364 roku i jest drugim najstarszym uniwersytetem w Europie Środkowej oraz jednym z najstarszych na kontynencie. Polska była też najbardziej demokratycznym krajem pod kątem części społeczeństwa, które dysponowało prawem wyborczym, miała je szlachta (6–10% społeczeństwa). Polska husaria gromiła wrogie wojska na polach bitew, co świadczy o naszej sile militarnej. Jednak rozwój gospodarczy i społeczny rysował się w dużo gorszych barwach. Przeciętny poziom dochodów, wydajności rolnictwa, urbanizacji, gęstości zaludnienia plasował nas za Zachodem. Byliśmy opóźnieni również pod kątem rozwoju technicznego. Umiejętność czytania i pisania nie była u nas również mocną sferą, zaledwie 2% chłopstwa ją posiadało, było to mniej niż na Zachodzie. Nierówności były bardzo duże, a szlachta i arystokracja wyzyskiwała społeczeństwo. Chłopi pańszczyźniani byli pozbawieni ludzkiej godności i własności prywatnej, nie posiadali praktycznie żadnych praw. Różnica między pańszczyzną a niewolnictwem polegała na tym, że chłopa pańszczyźnianego nie można było sprzedać jako odrębnego składnika majątku a tylko razem z ziemią. Chłopa i jego rodzinę od śmierci głodowej dzielił jeden sezon nieurodzaju.

Rozpatrując wymianę handlową, autor zauważa, że Polska eksportowała głównie pszenicę i drewno, a importowała luksusowe towary, które zaspokajały wybujałe gusta polskiej szlachty, na potrzeby ostentacyjnej konsumpcji. Życie gospodarcze było zdominowane przez obcokrajowców. W dużej mierze byli to kupcy niemieccy, żydowscy i holenderscy. Kupcy holenderscy odgrywali kluczową rolę w eksporcie zboża i zagarniali większość zysków z handlu nim, zyskiwali nawet 300–400%. Dochód per capita Polaków w XVI wieku osiągnął nieco powyżej połowy dochodu zachodniego i nie powrócił do tego poziomu przez prawie 400 lat. Już XVII wieku dochód Polski per capita był najniższy wśród krajów, z których udostępniane są dane. Był niższy nawet niż w Indiach. Polskie zacofanie miało źródło w feudalizmie, niskim poziomie absorpcji innowacji i technologii, braku kapitału, licznych wojnach i konfliktach zbrojnych, niskim poziomie urbanizacji, złym zarządzaniu oraz okupacji przez obce mocarstwa.

Warto zaznaczyć, że jedynie szlachta miała prawo uczestniczyć w procesie politycznym, a od 1572 roku wybierała królów. Pierwsza Rzeczpospolita była w pewnym sensie jednym z najbardziej demokratycznych krajów w Europie, ponieważ każdy szlachcic, niezależnie czy był mało majętny, czy był magnatem, miał taki sam głos.

Znamienną cechą polskiego systemu politycznego w tamtym czasie było liberum veto. Ten instrument zastosowano po raz pierwszy dopiero w 1652 roku. Wtedy biedny szlachcic wykrzyknął: „Liberum veto”, od tego czasu obrady sejmu były regularnie zrywane. W XVII i XVIII wieku coraz mniej posiedzeń sejmu kończyło się uchwaleniem czegokolwiek. Rosnący w siłę sąsiedzi Polski: Rosja, Prusy i Austria przekupywali polskich szlachciców, żeby zrywali obrady. W ciągu całego panowania Augusta III Sasa w latach 1733–1763 tylko jedno posiedzenie sejmu zakończyło się uchwaleniem nowych praw.

Do 1572 roku polski tron był dziedziczony, jednak po śmierci ostatniego Jagiellona szlachta zaczęła wybierać królów. Taki system funkcjonował aż do upadku kraju w 1795 roku. W Europie Zachodniej i w Rosji monarchowie mieli władzę absolutną, natomiast w Polsce król stawał się pierwszym pośród równych. Królowie mogli być odwoływani, jeśli nie spełniali obietnic wyborczych danych szlachcie, co więcej, często byli mniej zamożni i mniej wpływowi od magnaterii, która niejednokrotnie miała większe armie niż korona. Co prawda, chłopi początkowo mieli podstawowe prawa, w tym mogli składać apelację do sądu królewskiego przeciwko szlachcie, natomiast w 1518 roku utracili dostęp do sądów królewskich. Od tego momentu szlachcic mógł zrobić z chłopem i jego rodziną wszystko, co chciał. Chłopi również nie posiadali ziemi, mogli ją dzierżawić od pana, który z kolei mógł zerwać umowę kierowany swoim kaprysem.

Wśród polskiej szlachty panowała odraza wobec działalności gospodarczej. Ci szlachcice, którzy chcieli prowadzić interesy, zlecali je obcokrajowcom, np. Niemcom i Żydom. Dzięki temu mogli czerpać zyski z handlu i nie narażać się na klasowy ostracyzm. Polską szlachtę cechował również antyintelektualizm. Mimo znacznego bogactwa niektórych, polska szlachta praktycznie w ogóle nie przyczyniła się do rozwoju światowej nauki czy techniki.

Jedyną oryginalną myślą stworzoną przez nią był antyrozwojowy sarmatyzm. Miał on wyjaśnić, dlaczego ta grupa społeczna jest klasą panującą. Członkowie polskiej szlachty mieli być spadkobiercami starożytnego plemienia Sarmatów, czyli irańskiego ludu, który przybył na tereny Polski i podporządkował sobie pośrednią ludność. W innej wersji mitu sarmaci byli potomkami senatorów rzymskich. Tych legend używano, aby legitymizować swoją przewagę nad chłopami. Kultura przed 1795 rokiem była przesiąknięta sarmatyzmem. Polska zaniedbywała również edukację. W 1750 roku czytać umiało tylko 5% Polaków, w tym czasie w Holandii piśmienne było niemal całe społeczeństwo.

Degeneracja polskiej szlachty ułatwiła zaborcom rozbiory, wielu szlachciców nawet współpracowało przy nich z naszymi sąsiadami. Bardziej dbano o interesy klasowe niż narodowe. Dopiero w XIX wieku, kiedy zaborcy zaczęli podkopywać przywileje szlachty, wprowadzając rządy prawa, uwalniając chłopów i wspierając handel, ta poczuła się oburzona.

Paradoksalnie pod zarządem zaborców terytorium Polski zaczęło się rozwijać, np. PKB per capita w porównaniu do zachodniego wzrosło z poziomu około 40% w 1820 roku do 56% w 1910 roku – był to poziom najwyższy od wieków. Tempo nadganiania dobrobytu zachodniego spadło po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku. Stare struktury społeczeństwa oligarchicznego powróciły. Mimo ogromnej renty zacofania w 1938 roku nasze dochody w porównaniu z zachodnimi były niższe niż w roku 1913. Zdegenerowanie szlachty i skostniały system oraz antyrozwojowe, antygospodarcze i antyintelektualne nastawienie elit trzymało Polskę w niedorozwoju.

W dwudziestoleciu międzywojennym…

…niestety panowały stare elity, administracja publiczna była przez nie obstawiona, liczyły się znajomości i pochodzenie, a nie umiejętności. Korupcja szalała, rządy prawa dotyczyły tylko bogatych. Nie było nowej przedsiębiorczości, nowopowstające firmy natrafiały na bariery, monopole i biurokrację. Kartele i monopole odpowiadały za 2/3 produkcji przemysłowej. Roman Dmowski ubolewał, że nowe formy wytwórczości krajowej opanowały żywioły obce, wolne od bierności polskiej. Polska gospodarka mocno odczuła Wielki Kryzys. Wynikało to głównie z tego, że polskie elity zdecydowały się utrzymać parytet złota dla polskiej waluty najdłużej jak się da, bez względu na konsekwencje ekonomiczne, po to, aby utrzymać prestiż Polski. W efekcie wartość złotego była zbyt wysoka, przez co kryzys okazał się bardzo bolesny.

Komunizm

Stalin powiedział, że wprowadzenie komunizmu w Polsce przypominało próbę osiodłania krowy. Wielu Polaków poświęciło swoje życie na walkę z reżimem. Polska w okresie komuny generalnie osiągała gorsze wyniki niż inne kraje podlegające pod Związek Sowiecki. Mimo to na początku komunizmu można odnotować dwa bardzo prorozwojowe czynniki:

Po pierwsze, na konferencji w Jałcie w 1944 roku na żądanie Stalina granice Polski zostały przesunięte o około 300–400 kilometrów na zachód, w efekcie straciliśmy ponad 200 tys. kilometrów kwadratowych na wschodzie, ale kosztem Niemiec zyskaliśmy 130 tys. kilometrów kwadratowych na zachodzie. Zdaniem prof. Piątkowskiego była to bardzo korzystna wymiana. Zachód miał lepszą infrastrukturę, był lepiej rozwinięty pod względem przemysłowym, miał większe miasta i bardziej wydajne rolnictwo. Ziemie na wschodzie były zacofane, peryferyjne i obarczone konfliktami narodowościowymi. Dzięki temu otrzymaliśmy jednolite etnicznie społeczeństwo. Przed wybuchem II wojny światowej mniejszość ukraińska, żydowska, białoruska i niemiecka stanowiły prawie 1/3 społeczeństwa. Konflikty narodowościowe trawią energię polityczną. Powojenna Polska była bardzo jednolita, z tego względu powinno się to przyczynić do przyspieszenia wzrostu gospodarczego oraz do większej dostępności dóbr publicznych (Alesina i La Ferrara 2005).

Po drugie, za komuny masowe przesuwanie zasobów siły roboczej z rolnictwa do przemysłu generowało relatywnie szybki rozwój gospodarczy. Powszechna edukacja i egalitarne podejście do społeczeństwa (z wyłączeniem partii) stanowiły podstawę dalszego rozwoju. Za komuny edukacja była powszechnie dostępna, 90% dzieci w wieku od 3 do 5 lat uczęszczało do żłobków i przedszkoli. Również do szkół chodziło około 90% młodzieży w wieku od 14 do 18 lat, przed wojną było to 5–10%. W okresie międzywojennym na studia szło około 1–2% młodych ludzi, natomiast w czasach PRL-u odsetek ten wynosił 10–15%.

Warto dodać, że Polska nie dała się w pełni skomunizować. Była jedynym krajem komunistycznym, gdzie nie skolektywizowano w pełni rolnictwa, pozwolono na istnienie dużych gospodarstw prywatnych, które stanowiły ponad 2/3 wszystkich.

Podsumowując tę część tekstu, należy zaznaczyć, że komunizm był gospodarczo niewydajny, mimo że początkowo industrializacja kraju generowała całkiem przyzwoity rozwój gospodarczy. W późniejszym okresie było coraz gorzej. W latach 70., za Gierka, zaciągano kredyty na rozwój przemysłu ciężkiego, które następnie stanowiły obciążenie dla kraju. Nie bez znaczenia były również kryzysy naftowe, które wybuchły w latach 70. Lata 80. to stracona dekada. Wówczas zaczęły się protesty robotnicze, do głosu doszła Solidarność, a system komunistyczny zaczął się chwiać. Chylił się ku upadkowi, m.in. dlatego, że Związek Sowiecki przegrywał zimną wojnę, a społeczeństwo polskie mocno dokładało problemów z punktu widzenia partyjniaków. Polacy nigdy nie zaakceptowali komuny, a wybór papieża Polaka w 1978 roku dodatkowo dodał nam skrzydeł i umocnił wiarę w powrót do Europy. Mimo wszystkich negatywów komunizmu autor zaznacza, że powszechna edukacja i wyrównanie praw Polaków zmiotły z powierzchni ziemi stare oligarchiczne instytucje społeczne i gospodarcze. Zdaniem Piątkowskiego to umożliwiło Polsce po obaleniu komuny bardzo szybki rozwój gospodarczy.

Transformacja ustrojowa

Wielu obserwatorów życia gospodarczego krytykuje transformację ustrojową. Zdaniem prof. Piątkowskiego krytyka skupia się na trzech aspektach. Pierwszym z nich jest wielka fala emigracji, która miała miejsce w 2004 roku po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Jako drugi wskazuje się szybki wzrost, który był efektem głodowych płac i słabych warunków zatrudnienia. Trzecim był gwałtowny spadek dzietności, co może przekładać się negatywnie na dalszy rozwój i stabilność Polski.

Autor książki nie zgadza się z twierdzeniem, że emigracja była skutkiem transformacji. Jako argument podaje również inne kraje regionu, w których emigracja miała podobny wymiar. Jeśli chodzi o głodowe płace, to faktycznie w książce pojawia się informacja, że przez większą część okresu po transformacji wynagrodzenia rosły wolniej niż wydajność pracy. W rezultacie konkurencyjność Polski bardzo rosła, ale płace, konsumpcja i jakość życia rosły wolniej, niż by mogły. Polska była też liderem pod względem umów śmieciowych. W 2014 roku 1/4 polskich pracowników była zatrudniona na krótkoterminowe umowy, dzięki temu nasz kraj zajmował pod tym względem pierwsze miejsce w Unii Europejskiej i drugie w orientacji OECD. Biorąc pod uwagę demografię, to warto zaznaczyć, że w 1989 roku dzietność wynosiła 2,1 dziecka na kobietę, a w roku 2015 wartość ta była równa już zaledwie 1,3. To jeden z najniższych wskaźników na świecie. Po pierwsze, winą za ten stan rzeczy można obarczyć politykę umów śmieciowych, które nie dostarczają rodzicom bezpieczeństwa materialnego. Po drugie, za czasów komunizmu wszystkie polskie dzieci miały zapewnione miejsce w żłobku i przedszkolu. Na początku lat 90. zniesiono te rozwiązania. Mimo to w książce podkreślony jest pozytywny wydźwięk polskiej transformacji, o którym mowa będzie dalej.

Przypomnijmy, że polska transformacja była przeprowadzona w dużej mierze przez wicepremiera i ministra finansów pierwszego demokratycznego rządu, uformowanego w sierpniu 1989 roku, Leszka Balcerowicza. W tym przedsięwzięciu „pomagali” amerykańscy ekonomiści: Jeffrey Sachs i David Lipton. Finansowo wspomagał nas również Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy. Plan Balcerowicza wszedł w życie 1 stycznia 1990 roku. Planowano ustabilizować makroekonomicznie gospodarkę oraz liberalizować ceny, przez co chciano wyeliminować problem błędnej alokacji zasobów, oczyścić rynek i równoważyć podaż z popytem. Polskie zadłużenie zagraniczne restrukturyzowano, a stopy procentowe podwyższono, aby ograniczyć inflację. Opodatkowano wysoko państwowe przedsiębiorstwa i zakończono ich subsydiowanie. Państwowe monopole rozbijano, pozwalano im upadać i prywatyzowano drobne przedsiębiorstwa. Klimat polityczny sprzyjał szybkim reformom, ponieważ demokratyczna euforia otworzyła drogę do nadzwyczajnej polityki.

Pierwotnie zakładano, że wskutek szoku PKB zmniejszy się na początku o 3,1% i zacznie rosnąć po roku, natomiast w realiach skurczył się aż o 18% w latach 1990–1991. Bezrobocie wystrzeliło w górę do poziomu z Wielkiego Kryzysu. Realne płace spadły o 25%. Krytykowana była również bardzo restrykcyjna polityka fiskalna i monetarna, a dewaluacja złotego uznana była za zbyt gwałtowną. Nawet bardzo konserwatywny Międzynarodowy Fundusz Walutowy ocenił, że w Polsce na początku procesu przeprowadzenia reform istniały znaczne nadwyżki budżetowe, sugerując, że polityka fiskalna mogła być zbyt restrykcyjna. Krytykowane jest również bardzo gwałtowne otwarcie rynków, przez co krajowe przedsiębiorstwa nie miały czasu, aby dostosować się do nowych warunków, dlatego zagraniczna konkurencja łatwo wygrała niektóre segmenty rynku.

Niektórzy sugerują, że lepszy jest gradualistyczny model transformacji ustrojowej, czyli przechodzenia od gospodarki socjalistycznej do rynkowej. Jako przykład podaje się Chiny czy Wietnam. Profesor Piątkowski zaznacza, że te kraje mogą sprawować twardą kontrolę nad społeczeństwem i wprowadzać zmiany zgodnie ze swoją wolą. W Polsce, która jest krajem demokratycznym, rotacja elit politycznych sprawia, że niezadowolenie społeczne z początkowych etapów zmian mogłoby po prostu te zmiany zatrzymać, dlatego w naszym przypadku, zdaniem autora książki, lepsza była terapia szokowa.

Po terapii szokowej w polityce gospodarczej Polski doszło do pewnego złagodzenia, powstał tzw. plan Kołodki, czyli Strategia dla Polski. Była ona realizowana w latach 1994–1997. Jej celem było obniżenie kosztów społecznych reform, zwiększenie sprawiedliwości społecznej oraz przyspieszenie budowania instytucji w celu generowania szybszego wzrostu i przygotowania naszego kraju do przystąpienia do struktur europejskich. Ukoronowaniem strategii było wstąpienie Polski do klubu państw zamożnych, jakim jest organizacja OECD, w roku 1996. Podczas wdrażania strategii kraj odnotował wzrost gospodarczy przekraczający 6% rocznie w latach 1994–1997. Następnie w 1999 roku został zapoczątkowany pakiet reform, który miał przygotować Polskę do wstąpienia do Unii Europejskiej w roku 2004. Zmiany wprowadzał postsolidarnościowy rząd, za którego program odpowiadał Leszek Balcerowicz.

Autor książki zadaje pytanie, dlaczego polska transformacja się udała. Po pierwsze, Polska miała bardzo duży sektor prywatny, największy z wszystkich krajów komunistycznych. Poza tym już przed 1989 rokiem wprowadziła wiele reform rynkowych. Celem było przejście od planowanego socjalizmu rynkowego do planowanej gospodarki rynkowej. Polska, obok Węgier, miała najbardziej zliberalizowany rynek w obozie komunistycznym. Co więcej, miała zdrowe banki i silny nadzór nad systemem bankowym, dzięki czemu uniknęła kryzysu bankowego. Polskie banki – inaczej niż w wielu krajach – czuły respekt przed nadzorem. Na przykład w 2009 roku, w trakcie globalnego kryzysu finansowego, Komisja Nadzoru Finansowego rozesłała do prezesów banków pismo z zaleceniem wstrzymania wypłaty dywidend w celu utrzymania pozycji kapitałowej sektora. Zdumiewać może fakt, że pismo nie miało mocy prawnej, a mimo to wszystkie banki, także należące do globalnych podmiotów, zastosowały się do tego zalecenia. Co więcej, w 2006 roku polski nadzór z wyprzedzeniem wydał szereg rekomendacji zmuszających banki do ograniczenia akcji kredytowej w trakcie przedkryzysowego boomu.

Zdaniem Międzynarodowego Funduszu Walutowego polski sektor bankowy osiągnął idealny punkt rozwoju. Jest na tyle duży, że zapewnia odpowiednie kredytowanie dla gospodarki, ale nie jest tak wielki, by zagrozić stabilności makroekonomicznej.

Wśród pozytywów i silnych stron Polski autor wymienia dalszy wzrost edukacji i wysoką absorpcję środków unijnych oraz niski PKB na początku transformacji, który zgodnie z hipotezą konwergencji pomaga biedniejszym krajom rozwijać się szybciej.

Jako plus ukazywana jest opóźniona prywatyzacja. Leszek Balcerowicz i wielu innych polityków przychylało się do stanowiska Václava Klausa, który był zdania, że transformacja nie ma znaczenia bez szybkiej, wczesnej i powszechnej prywatyzacji. Ze względu na silny sprzeciw Solidarności prywatyzacja dużych firm została wstrzymana aż do 1996 roku. Jak na ironię, dzięki temu opóźnieniu w Polsce nie narodziła się oligarchia podobna do rosyjskiej i nie doszło do takiego publicznego rozczarowania, jak to miało miejsce w przypadku Bułgarii i Rumunii, oraz nie trzeba było prywatyzacji powtarzać, tak jak w Czechach. Dzięki opóźnieniu prywatyzacji dużych przedsiębiorstw w Polsce mogły się rozwinąć rynki, media i praworządność, a przez to wzrosła przejrzystość i możliwość kontroli tego procesu przez społeczeństwo.

Marsz ku zachodnim instytucjom

Polska jako trzeci kraj komunistyczny przystąpiła do Międzynarodowego Funduszu Walutowego już w 1986 roku. Wcześniej do tej organizacji wstąpiły Rumunia i Węgry. W latach 1987–1989 stworzyliśmy dwustopniowy system bankowy, wydzielając ze struktur Narodowego Banku Polskiego oddziały regionalne i tworząc z nich banki komercyjne. W 1991 roku Polska jako pierwszy kraj postkomunistyczny otworzyła Giełdę Papierów Wartościowych oraz powołała Komisję Papierów Wartościowych i Giełd. Przystąpiła do Światowej Organizacji Handlu w 1995 roku. Od samej transformacji współpracowaliśmy z Unią Europejską, zawierając różne umowy i wyrażając chęć wstąpienia do struktur unijnych. W roku 1997 Polska znowelizowała konstytucję, która zawierała zapisy o niezależności Narodowego Banku Polskiego i limicie zadłużenia się sektora finansów publicznych do 60% względem PKB. Zapisy miały na celu uwiarygodnienie zmian w Polsce w oczach dygnitarzy unijnych. Rok później wprowadzono nowe prawo antykorupcyjne. W roku 2013 zderegulowano 250 zawodów. Był to proces, który miał za zadanie ułatwienie wejścia nowych osób na dane rynki pracy. 1 maja 2004 roku Polska wstąpiła do Unii Europejskiej po aprobacie ponad 3/4 Polaków w referendum.

flaga unii europejskiej

Polska – jak na kraj komunistyczny – miała dosyć liczne kontakty z Zachodem, po latach stalinizmu w 1956 roku wyjazdy stały się łatwiejsze. Pod koniec lat 70. na Zachód podróżowało 700 tys. Polaków rocznie. Dzięki temu widzieliśmy, jak tam jest, i bardzo parliśmy do dołączenia do Unii Europejskiej, która była dla nas spełnieniem marzeń o zachodnim stylu życia i dobrobycie. Profesor Piątkowski zaznacza, że kluczowe znaczenie w budowaniu prozachodnich instytucji odegrały polskie elity, które często odbierały wykształcenie właśnie na Zachodzie i prowadziły społeczeństwo w kierunku członkostwa w Unii Europejskiej.

Kultura, idee i przywództwo

W książce zostały przywołane fragmenty opracowania Banku Światowego, które świadczą o tym, że aplikowanie instytucji krajów zachodnich do krajów trzeciego świata nie zawsze przynosi zamierzone skutki. Kluczową rolę odgrywają nieformalne normy i mechanizmy wdrażania. Każdy kraj charakteryzuje się swoimi uwarunkowaniami kulturowymi, przekonaniami i nawykami behawioralnymi. Implementacja zachodnich instytucji w każdym kraju może przynieść odmienne efekty. Autor książki, podpierając się literaturą, wykazuje, że kultura indywidualistyczna sprzyja rozwojowi, ponieważ ludzie wierzą, że osobiste wysiłki determinują ich osobisty sukces. W kulturach kolektywistycznych wzrost gospodarczy przebiega wolniej, ponieważ społeczeństwa te stawiają na pierwszym miejscu harmonię społeczną i konformizm, nie wspierają innowacji i tzw. twórczej destrukcji.

Religia również nie jest bez znaczenia dla procesu wzrostu gospodarczego. Kraje katolickie i protestanckie charakteryzują się znacznie większą wolnością gospodarczą, demokracją i jakością otoczenia biznesowego niż kraje muzułmańskie i prawosławne.

Zgodnie z przywołanymi badaniami Polska kultura jest dość tradycyjna z dużym przywiązaniem do rodziny, konserwatyzmu i religii. Polacy najbardziej ufają najbliższym, a nie dużym organizacjom i instytucjom. Mamy też relatywnie silny instynkt przetrwania, który objawia się w tym, że jesteśmy co do zasady ostrożni i nieufni wobec obcych. Autor książki jednak zaznacza, że religijność objawia się bardziej w sferze deklaratywnej i kulturowej, niż faktycznie wcielanej w życie. Jako przykład zostały przywołane relatywnie liberalne obyczaje w zakresie seksu przedmałżeńskiego, pod tym względem Polacy są bardziej liberalni niż np. Amerykanie.

Profesor Piątkowski wskazuje również na rolę młodego pokolenia Polaków, które jest pokoleniem najlepiej wykształconym w historii. Polska młodzież jest również prozachodnia, biegle korzysta z nowoczesnej techniki i jest intelektualnie otwarta, co jaskrawo kontrastuje z postawami szlachty. Młodzi Polacy posługują się językiem angielskim w większej liczbie, niż ma to miejsce w przypadku Francji, Belgii czy Hiszpanii. Co więcej, jest to pokolenie o najsilniejszym zmyśle etycznym, poziom korupcji jest znacznie niższy niż w przypadku starszego pokolenia, dawanie łapówek nie jest cool. Nasza młodzież ceni ciężką pracę, inteligencję i umiejętności tak bardzo jak Włosi czy Niemcy. Mówimy tutaj już o prawie całkowitej konwergencji kulturowej między Polską a Zachodem pod tym względem.

Rola kultury jest również nie do przecenienia, jeśli chodzi o naszych politycznych liderów. Autor wskazuje na takie osoby jak Leszek Balcerowicz czy Grzegorz Kołodko, o nieposzlakowanej opinii, które nie splamiły się korupcją czy oszustwami. Zdaniem profesora ministrami finansów i innymi ważnymi osobami w państwie zostawały najczęściej osoby, które mają dobrą reputację naukową. W odróżnieniu od Stanów Zjednoczonych polscy politycy nie próbowali przypodobać się biznesowi w oczekiwaniu na lukratywne posady. Wywodzili się głównie ze świata nauki i w wielu przypadkach również po zakończeniu kariery politycznej wracali na uczelnię. Przykładem jest właśnie Leszek Balcerowicz, Jerzy Osiatyński czy Grzegorz Kołodko.

Perspektywy dla Polski

Autor rozpatruje różne scenariusze dalszego rozwoju Polski. Jako główne zagrożenie przedstawia strukturę demograficzną, która w Polsce, jak wszyscy wiemy, jest negatywna, osób w wieku produkcyjnym będzie coraz mniej, na korzyść osób w wieku poprodukcyjnym. Ekonomista wskazuje, że negatywne mogłoby być odsunięcie się od Unii Europejskiej, wyjście ze struktur unijnych oznaczałoby marginalizację Polski. W scenariuszu optymistycznym jesteśmy w stanie zwiększać swój PKB per capita początkowo o 3,5 a następnie 3% rocznie w 2035 roku, później tempo zwolniłoby do około 2% w skali roku po roku 2045. Przy tym scenariuszu dogonilibyśmy dochód krajów strefy euro w 2040 roku i osiągnęlibyśmy 110% dochodów w strefie euro w 2060 roku. W scenariuszu bazowym osiągniemy około 85% dochodów krajów strefy euro w 2040 roku, a następnie relacja stopniowo się zmniejszy przez wspomniane wcześniej problemy demograficzne.

Konsensus warszawski

W ostatnim rozdziale książki autor sugeruje rozwiązania zwane konsensusem warszawskim. Nawiązują one do konsensusu waszyngtońskiego, który miał jednak swoje wady.

Konsensus warszawski polega na:

Wzmacnianiu inkluzywnych instytucji, utrzymywaniu konkurencyjnych relacji rynkowych, niezależności Banku Centralnego, odpowiednio prowadzonych finansów publicznych, wzmacnianiu praworządności, sprawnej egzekucji umów itp. Autor sugeruje również przyspieszenie pracy sędziów, którzy zamiast orzekać, mierzą się z machiną biurokratyczną. Jako przykład została przywołana sprawa Amber Gold. Od 2012 roku polskie sądy potrzebowały ponad 5 lat, aby postawić oskarżenia założycielom piramidy finansowej.

Zwiększeniu oszczędności krajowych. W ciągu ostatnich 20 lat stopa oszczędności i inwestycji utrzymywała się poniżej 20% PKB, co jest wynikiem gorszym niż średnia dla innych krajów regionu oraz tzw. azjatyckich tygrysów, które inwestowały przez dziesięciolecia ponad 30% swojego PKB rocznie. W Polsce słabe oszczędności i inwestycje były w dużej mierze rekompensowane przez napływ unijnych środków. Niski poziom oszczędności sprawia, że Polska jest bardziej podatna na napływ spekulacyjnych inwestycji portfelowych oraz ich odpływ w momencie pogorszenia się nastrojów. Piątkowski sugeruje, że oszczędzać powinno również państwo przez zmniejszanie deficytów budżetowych. W przyszłości może być to trudne ze względu na starzejące się społeczeństwo i zwiększone przez ten fakt wydatki. Postuluje wprowadzenie minimalnej stawki CIT w całej Unii Europejskiej w wysokości co najmniej 15%, aby zatrzymać szkodliwy wyścig do dna opodatkowania przedsiębiorstw. Trzeba by również zlikwidować raje podatkowe.

Następnie należy promować edukację i innowacyjność. Polskie uczelnie są na dalekich pozycjach w rankingach najlepszych uczelni na świecie. W 500 najlepszych tego typu instytucjach znajdują się tylko dwie polskie uczelnie: Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Jagielloński. Zdaniem autora wynika to jednak z tego, że oceniane są głównie osiągnięcia naukowe, a nie dydaktyczne. W dydaktyce polskie uczelnie na pewno wypadłyby dużo lepiej. Według autora to administracja publiczna powinna dawać przykład i szybko się modernizować, wdrażając nowoczesne rozwiązania.

Kolejny postulat dotyczy zwiększenia stopy zatrudnienia. Obecnie tylko 2/3 Polaków w wieku produkcyjnym pracuje, w Czechach jest to aż 3/4. Przodujące kraje Europy pod tym względem to Szwecja i Niemcy, tam pracuje prawie 4/5 społeczeństwa. W Islandii zatrudnienie posiada aż 86,5% społeczeństwa w wieku od 20 do 64 lat. Zwiększenie stopy zatrudnienia można byłoby osiągnąć przez podwyższenie efektywnego wieku emerytalnego, można wprowadzić również bardziej elastyczne formy zatrudnienia w niepełnym wymiarze godzin dla kobiet, ludzi młodych i osób starszych. Ekonomista wspomina o wadze norm kulturowych. Praca do późnego wieku powinna stać się powodem do dumy i oznaką witalności oraz przydatności społeczeństwu. Postęp techniczny będzie wspierał nas w pozostaniu dłużej produktywnymi.

Następny punkt to otwarcie się na emigrację. Polska należy do najszybciej starzejących się społeczeństw w Europie. Profesor sugeruje, że należy zachęcać Ukraińców do pozostania w Polsce. Pewną możliwość daje otwarcie się na napływ imigrantów z innych krajów, np. z Wietnamu, Filipin, Etiopii czy Europy Południowej. Ekonomista postuluje utworzenie ułatwień dla tych osób, jeśli chcą przyjechać i pracować w Polsce. Piątkowski zauważa, że rosnące demograficznie Afryka i Azja będą miały wśród swoich społeczeństw wielu geniuszy, których można przyciągnąć do Polski.

Kolejny punkt dotyczy konkurencyjnego kursu walutowego. Aby utrzymać taki kurs, należy nie dopuszczać do wzrostu płac powyżej wzrostu wydajności pracy. W Polsce taka sytuacja nie ma jednak miejsca, prof. Piątkowski pisze o ostrożnej polityce fiskalnej. Nadmierne wydatki powodują zbyt dużą aprecjację waluty, dlatego należy kontrolować politykę fiskalną – napisał autor. W tym miejscu zabrakło mi wytłumaczenia związków przyczynowo-skutkowych oraz jakiegokolwiek źródła tego twierdzenia. Polityka fiskalna może wpływać na kurs walutowy wieloma różnymi ścieżkami, często w sposób wielokierunkowy. Dlatego brak wytłumaczenia tego procesu oraz brak jakiegokolwiek źródła oceniam tutaj negatywnie. Warto zaznaczyć, że utrzymywanie kursu walutowego przez bezpośrednie interwencje Banku Centralnego współcześnie jest negatywnie odbierane jako polityka „zubażania sąsiada”.

Następnym punktem konsensusu jest silny nadzór nad sektorem finansowym. Sektor bankowy i finansowy wspierają rozwój do pewnego poziomu, gdy następnie zachodzi nadmierna kreacja skomplikowanych instrumentów finansowych, sektor może wymknąć się spod kontroli – może łatwo dojść do kryzysu. Ten błąd popełniła Ameryka w roku 2007, sprowadzając na świat kryzys finansowy i gospodarczy. Jak już wspomniano w tym opracowaniu, polski sektor bankowy jest dobrze nadzorowany i nie jest przerośnięty.

Kolejny punkt konsensusu dotyczy urbanizacji. Zdaniem autora należy popierać urbanizację, jednak nie należy promować zjawiska rozlewania się miast, które jest nieprzyjazne dla środowiska i nieefektywne ekonomiczne. Bardziej tutaj sprawdzi się liberalizacja obrotu gruntami oraz budowanie wysokich budynków. Z drugiej strony można zmniejszyć dotacje obszarów wiejskich, np. ograniczając oddzielny system ubezpieczeń emerytalnych dla rolników. Tego typu działanie zniechęci ludzi do pozostawania przy nieefektywnym rolnictwie.

W następnym punkcie autor promuje inkluzywny wzrost. W Europie Środkowo-Wschodniej nierówności wzrosły po transformacji, ale nadal są niższe niż w krajach Azji czy Ameryki Łacińskiej. Nie odbiegają również od średniej dla całej Europy. Dla utrzymania relatywnie wysokiego poziomu egalitaryzmu należy promować publiczną edukację, deregulować zawody oraz usuwać wszelkie nieformalne bariery dostępu do zawodów, aby uniknąć zjawiska, w którego ramach określone klany czy rodziny reglamentują dostęp do pewnych aktywności zarobkowych na danym terenie. Autor sugeruje, że wzrost automatyzacji i robotyzacji wymusi wprowadzenie dochodu podstawowego, chociaż zastrzega, że obawy przed rychłym zabraniem pracy przez maszyny są mocno przesadzone. Profesor argumentuje również potrzebę zapewnienia wszystkim chętnym miejsc pracy finansowanych ze środków publicznych.

Ostatni punkt dotyczy wskaźnika PKB, który nie jest idealnym wskaźnikiem mierzenia dobrostanu. Na dobrostan wpływa edukacja, bezpieczeństwo, oczekiwana długość życia, jakość tego życia, kontrola hałasu itp. PKB jest pewnym wskaźnikiem, którym możemy mierzyć nasze bogactwo, i generalnie jest on dobrze sprzężony z dobrobytem, ale nie jest celem ostatecznym.

Na koniec autor podsumowuje, że Polska jest w historycznym momencie, nigdy Polakom nie żyło się tak zamożnie w porównaniu do Zachodu. Jednak korzystne czynniki konwergencji będą słabnąć w okolicach 2030 roku i będziemy musieli przestawić się na wzrost kreowany czynnikami wewnętrznymi, ponieważ staniemy do wyścigu z krajami Zachodu jak równi z równymi. Polska stoi przed historyczną szansą dogonienia Zachodu pod względem dochodów i od nas zależy, czy to będzie miało miejsce, czy nie.

Moja opinia o książce

Książkę oceniam jako bardzo wartościową. Opiera się ona na tezach Darona Acemoğlu i Jamesa A. Robinsona, którzy promują analizę wzrostu gospodarczego od strony instytucji inkluzywnych i oligarchicznych. Wspomniani autorzy są zafiksowani na punkcie tej teorii i nie uznają wyjaśnień alternatywnych, ignorują czynniki geograficzne, kulturowe i inne. Profesor Piątkowski nie popełnił tego błędu i analizuje szeroko inne czynniki. To uznaję za duży plus i przewagę względem autorów książki Dlaczego narody przegrywają.

W kilku miejscach w publikacji prof. Piątkowski wyszczególnił pewne zależności, które nie zostały wytłumaczone związkami przyczynowo-skutkowym i nie zostały opatrzone żadnym przypisem, o tym wspominałem już w tekście odnośnie do wydatków publicznych i kursu walutowego.

Z pozycji Piątkowskiego wyłania się obraz idealnie zarządzanego kraju i krystalicznie czystych elit politycznych. Jeżeli jest to pewien produkt dla czytelnika zagranicznego, to rozumiem, że autorowi chodziło o korzystne „sprzedanie” zmian, które zaszły w Polsce, jako ciekawej historii. Jednak osoby, które żyją tutaj, wiedzą, że elity polityczne powinny mieć sobie naprawdę dużo do zarzucenia. Oczywiście nie mówię tu o każdym, ale wielu polityków dokonało bardzo niekorzystnych dla Polski działań. Niemal wszystko w książce jest przedstawione w superlatywach od strony polityki i instytucji. Zachwalana jest polska giełda łącznie z rynkiem Newconnect. GWP od wielu lat znajduje się w agonii, a rynek Newconnect okazał się niewypałem i platformą do masowych oszustw. Nie spełni swojej funkcji finansowania innowacyjnych przedsięwzięć. Przez nieodpowiedzialną politykę w zakresie OFE i nieumiejętności polskiego organu nadzoru do przypilnowania spółek typu GetBack nasza giełda jest w opłakanym stanie.

Nie zgadzam się również z wszystkimi pomysłami w ramach konsensusu warszawskiego. Wprowadzenie dochodu podstawowego jest kompletnie bezsensowne w sytuacji, gdy istnieje jakiekolwiek opodatkowanie pracy. Zanim będzie się realnie myśleć o dochodzie podstawowym, należy stopniowo likwidować podatek PIT (przynajmniej do około dwukrotności średniej krajowej). W przeciwnym razie dojdzie do paradoksalnej sytuacji, w której rząd będzie odbierał nam podatek dochodowy, aby dać go w postaci dochodu podstawowego. Analiza różnych badań i eksperymentów, które zostały przeprowadzone na świecie w kontekście dochodu podstawowego, pozwalają mi stwierdzić, że miałby on negatywny efekt na aktywność zawodową. Szczególnie że musimy pamiętać o uwarunkowaniach kulturowych każdego kraju. Jak sam Piątkowski wspomina, aktywność zawodowa Polaków jest niska. Dochód podstawowy jeszcze by pogorszył ten stan. Stymulacja popytu w dzisiejszej gospodarce jest ważna, ale dochód podstawowy nie jest rozwiązaniem tego problemu w aktualnych uwarunkowaniach naszego kraju. Zdecydowanie jest to temat na osobny artykuł, który zamierzam napisać.

W książce można spotkać się z pewnymi sprzecznościami. Z jednej strony autor wielokrotnie wskazuje, że jednolite etnicznie społeczeństwo ma możliwości generowania bardziej zrównoważonego i szybszego wzrostu gospodarczego, z drugiej strony szykuje plan otwierania się na różne nacje, w tym spoza naszego kręgu cywilizacyjnego.

Wiele pomysłów autora bardzo mi się podoba, np. cenne jest zauważenie zagrożenia nadmiernej finansyzacji gospodarki i konieczności trzymania sektora finansowego krótko na smyczy. Nie można również doprowadzić do nadmiernego połączenia się elit politycznych i gospodarczych, jak ma to miejsce w USA, wówczas te dwie grupy działają w swoim interesie kosztem społeczeństwa.

Podsumowując, książkę prof. Piątkowskiego uważam za bardzo wartościową. Nie należy fanatycznie uznawać wszystkiego, co napisał autor, ale zdecydowanie warto ją przeczytać. Osobiście dowiedziałem się wiele na temat historii Polski, w tym o polskiej transformacji ustrojowej, co było dla mnie szczególnie interesujące.

okładka książki pt. "Europejski lider wzrostu"
Źródło: Księgarnia PWN.

Autor

Redaktor

Podobne wpisy

4 Responses
  1. Qrt

    Uwielbiam Pańskie syntezy, samo „mięso”. Ma się wrażenie, że po przeczytaniu samej książki człowiek dowie się już niewiele więcej. 🙂

Skomentuj