W ostatnim wpisie przywołałem kontrowersyjne poglądy Mandeville’a, który twierdził, że łajdacy i przestępcy zwiększają nasz dobrobyt i rozwój gospodarczy, ponieważ generują popyt na wiele dóbr, sama chciwości prowadzi do wytężonej pracy i lepszych wyników gospodarczych. Zatem czy musimy mieć wielu złych ludzi, żeby dobrze prosperować?

To zależy…

Na samym początku dodam, że odpowiedź na to pytanie, zależy od założeń. W pewnym skrajnym przypadku Mandeville ma racje. Gdyby za zło uznać chęć do poprawy swoich warunków bytowych i konsumowania więcej i lepiej – wówczas faktycznie, cnotliwe społeczeństwo po zaspokojeniu swoich podstawowych potrzeb oddałoby się ascezie, wtedy faktycznie silnej gospodarki tak nie zbudujemy.

Natomiast, jeśli uznać, że chęć poprawy swoich warunków bytowych nie jest zła, to absolutnie nie potrzebujemy, oszustów, włamywaczy czy złodziei. Społeczeństwo, które chce poprawiać swój status materialny, chce pracować i zwiększać swoją produktywność osiągnie swoje cele bez złych ludzi.

Błędne „napędzanie”

Mandeville niepoprawnie rozumie – tak jak i wielu ekonomistów dziś – „napędzanie gospodarki”. Załóżmy, że przez Polskę przeszło np. tornado (wiem abstrakcja). Tornado zniszczyło każdemu dom. Niektórzy ignoranci mogą się cieszyć i argumentować, że z punktu widzenia gospodarki to dobrze. Ile domów trzeba będzie zbudować, to zwiększy drastycznie PKB, czyli roczną finalną produkcje, zmniejszy bezrobocie itp. To prawda, ale czy celem gospodarki jest maksymalizacja PKB?

Moim zdaniem celem jest maksymalizacja naszego dobrobytu, zatem co z tego, że PKB będzie wyższe, skoro każdy z nas ma zniszczony dom i na jego odbudowanie poświęci masę zasobów, często nawet te, których jeszcze nie ma (kredyt). Zatem w takiej sytuacji PKB wystrzeli, ale nasz standard życia spadnie. Prawdziwy rozwój byłby wtedy, gdyby tornado nam nic nie zniszczyło i gdybyśmy swoje pieniądze mogli wydawać na dobra, które zwiększą nasz standard życia. Więc argumentacja Mandeville’a, że w ulu pełnym „dobrych pszczół” nie ma popytu na kraty w oknach – i to jest złe – jest nietrafiona. Pszczoły, jak nie będą zagrożone, to wydadzą pieniądze na zaspokajania innych potrzeb, a kraty w oknach nie będą marnowały ich pieniędzy.

Zwiększanie standardu życia jest siłą

Tu powtórzę, cała argumentacja, którą przedstawiłem ma sens, wtedy, gdy pszczoły/ludzie chcą zwiększać swój standard życia i są gotowi na to pracować. W społeczeństwie ascetów faktywnie ciężko o rozwój, ale dane empiryczne pokazują jasno: nasze chęci konsumpcji są nieograniczone. Zawsze można kupić lepsze jedzenie, jechać na wycieczkę, kupić auto – jak już mamy, to może lepsze auto? Dom, większy dom, basen, telewizor itp. Lista się nie kończy. Zatem łotrów nam nie potrzeba, bo podwyższają oni koszty działania gospodarki, które nie zwiększają naszego dobrobytu, a jedynie chronią przed jego zmniejszeniem np. przez kradzież.

Uczciwość pomaga

Co więcej, są różne badania (np. David Hugh-Jones 2016), które wskazują pozytywne relacje między PKB per capita a uczciwością. W uczciwym społeczeństwie łatwiej się bogacić – koszty transakcyjne są niższe. Wiedząc, że ludzie generalnie są godni zaufania, mniej zasobów poświęcamy na konstrukcje skomplikowanych umów, analizy prawne, spory sądowe, koszty policji i sądownictwa są niższe itp. Uczciwi, pracowici, twórczy i przedsiębiorczy ludzie to podstawa każdej mocnej gospodarki.

Zatem, moim zdaniem, Mandeville nie uderza w sedno problemu, ale na pewno jego wnioski mogą dać do myślenia. Co więcej, jest on jednym z pierwszych twórców idei niewidzialnej ręki rynku, mimo że nie używał on tego określenia.

Autor

Redaktor

Podobne wpisy

Skomentuj