Amerykański Silicon Valley Bank (SVB) został w piątek zamknięty przez Federalną Agencję Ubezpieczeń Depozytów – odpowiednik polskiego Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Regulatorzy postanowili zrobić ten krok, żeby chronić deponentów. Bank ma znaczne kłopoty finansowe.
Na początku warto zaznaczyć, że jest to bank dość spory – 18-sty pod względem wielkości w USA, jednak nie jest to instytucja, która po upadku pociągnie za sobą cały system. Na rynku zrobiło się głośno, bo jak wybrzmiały nagłówki: „To największy upadek amerykańskiego banku od kryzysu finansowego w 2008 roku.” Amerykański Silicon Valley Bank (SVB) pełnił ważną funkcję w finansowaniu startupów technologicznych i medycznych, ale i również firm z tego segmentu w późniejszych stadiach. W czwartek akcje banku SVB taniały o 60%, w piątek handel nimi został wstrzymany.
Dlaczego bank wpadł w kłopoty?
- Aktualnie wiele banków notuje znaczne straty ze względu na ekspozycje na długoterminowe obligacje skarbowe. Banki w aktywach mają głównie udzielone kredyty i bezpieczne instrumenty dłużne – takie jak właśnie obligacje skarbu państwa. Obligacje mają to do siebie, że ich ceny spadają na rynku wtórnym, podczas wzrostu stóp procentowych. Wynika to z faktu, iż nowe emisje wówczas generują wyższe odsetki, niż starsze serie. Dlatego na rynku wtórnym, właśnie te starsze emisje tanieją (są mniej atrakcyjne). Straty banków (zrealizowane lub nie) różnią się od stopnia ekspozycji właśnie na długoterminowe obligacje skarbowe.
- Branża technologiczna, którą bank obsługiwał aktualnie przeżywa spowolnienie po pandemicznym boomie na spółki z tego segmentu.
- Część klientów banku wycofywało swoje depozyty widząc pogarszającą się sytuację instytucji, co doprowadziło do swojego rodzaju „runu na bank”. Tyle, że w nowoczesnym wydaniu.
- SVB sprzedał część swoich aktywów ze stratą co napędziło odpływ depozytów, z tego względu, żeby chronić wszystkich pozostałych depozytariuszy, nadzór postanowił zamknąć bank.
Czas na kryzys?
Tu pojawia się pytanie, czy to oznacza znowu kryzys finansowy jak ten z 2008 roku, który rozpętał się po upadku banku Lehman Brothers?
- Moim zdaniem nie, ponieważ SVB nie jest aż tak ważnym podmiotem dla całego systemu jak był Lehman.
- Regulatorzy są nieco jak generałowie, którzy zawsze są przygotowani na ostatnią wojnę. Kryzys z 2008 roku miał podłoże w niestabilności sektora bankowego i od tego czasu pod względem bezpieczeństwa systemowego zrobiono wiele, zatem nie spodziewałbym się, żeby ponownie kryzys zaczął się jak w 2008 roku.
- Niepokój i awersja do ryzyka może nadal panować zarówno w sektorze bankowym, w branży technologicznej, którą SVB obsługiwał, ale ryzyko wielkiego załamania z efektem domina jest mało prawdopodobne.